Na czym nie bogacą się narody?
Sąsiedzie! Ostatnio próbowałeś mnie przekonać, że gospodarki nie należy porównywać do gry o sumie zerowej ani do pizzy, z której każdy chce uszczknąć kawałek. Obiecałeś opowiedzieć, dlaczego twoim zdaniem na świecie przybywa bogactwa i jest go coraz więcej dla każdego człowieka, a nie tylko dla najbardziej uprzywilejowanych. Przez chwilę byłem gotów ci uwierzyć… ale sprawdziłem, jak się rzeczy mają, i nie dam się nabrać na twoją propagandę, Frycku! Nie jestem naiwniakiem! Pamiętam naszą rozmowę, Karolu. Ale o jakiej propagandzie mówisz? Chciałeś mi udowodnić, jak bardzo wzrósł dobrobyt w ciągu ostatnich trzech wieków. Jako przykład podałeś Wielką Brytanię i to, o ile bogatszy jest przeciętny Brytyjczyk dzisiaj niż trzysta lat temu – i to właśnie cię zdradziło! Celowo wybrałeś przykład bogatego, zachodniego i uprzywilejowanego kraju, aby zamaskować, jak wiele ubóstwa jest dzisiaj na świecie! Mało tego! To przecież właśnie imperium brytyjskie i Brytyjczycy wzbogacili się na tym, co utrzymywało innych w nędzy: na niewolnictwie i handlu niewolnikami oraz na imperializmie i wyzyskiwaniu mieszkańców biednych krajów takich jak Indie! Tu cię mam – zdemaskowałem twoją manipulację! Poruszyłeś wiele spraw naraz, Karolu, i wrzuciłeś do jednego worka rzeczy, które mają ze sobą niewiele albo zgoła nic wspólnego. Rozsupłajmy wszystkie splątane zarzuty – względem mnie i względem bogactwa Brytyjczyków.Wyjaśnienie Frycka – na czym nie wzbogacili się Brytyjczycy?
Na początku ważna rzecz o niewolnictwie i handlu niewolnikami, o imperializmie i dominowaniu słabszych krajów: nie popieram ani nie usprawiedliwiam żadnego z tych działań. Niewolnictwo było i jest złe i niemoralne, a imperialne podboje niosły ze sobą śmierć i zniszczenie, niezależnie od tego, czy jednym lub drugim zajmowali się Brytyjczycy czy jakakolwiek inna nacja. Ale czym innym jest potępić praktyki, jakich dopuszczali się konkretni ludzie lub całe narody, i uznać za złe motywy i skutki takich działań – a czym innym jest powiedzieć, że właśnie te złe praktyki przyniosły mimochodem wielkie dobro: w tym wypadku – wzrost bogactwa. To pierwsze jest zasadne, bo warto potępiać zło, ale to drugie jest po prostu nieprawdziwe. Dlaczego nieprawdziwe? Już wyjaśniam ci, Karolu.
Jeśli chodzi o niewolnictwo – handel niewolnikami i wykorzystywanie niewolniczej siły roboczej istniały od zarania dziejów niemal na całym świecie. Te praktyki nigdzie nie przyczyniły się do tak wielkiego przełomu, z jakim mamy do czynienia od połowy XVIII wieku – nigdzie nie doprowadziły do wynalezienia i wykorzystania maszyny parowej ani do radykalnej poprawy poziomu życia przeciętnego człowieka. „Zysk” czerpany z handlu niewolnikami nie zapoczątkował rewolucji przemysłowej na ziemiach arabskich ani tureckich2.
Hola–hola, drogi sąsiedzie! To, że niewolnictwo nie przyniosło innym ludom takiego rozwoju – to nie jest jeszcze dowód, że nie przyniosło go Brytyjczykom! Może czasy się zmieniły, a może zasięg praktyk był inny. Być może Wielka Brytania zajmowała się handlem niewolnikami na nieznaną wcześniej skalę, a dochody z niewolnictwa były tak ogromne, że ta działalność po prostu musiała im przynieść wielkie bogactwo i otworzyć nowe możliwości? Spójrzmy zatem, co mają na ten temat do powiedzenia badacze dziejów brytyjskiego imperium! Historycy gospodarczy Stanley Engerman i Patrick O’Brien3 wykazali, że brytyjskie zyski z niewolnictwa były niewielkie w porównaniu z zyskami z innych obszarów gospodarki, a sam handel niewolnikami stanowił mały wycinek zarówno brytyjskiego, jak i – szerzej – europejskiego handlu. Inny historyk, David Richardson, badacz specjalizujący się w tematyce handlu niewolnikami, stwierdził:porównanie zarobków z wypraw po niewolników z ogólnymi szacunkami osiemnastowiecznych brytyjskich inwestycji pokazuje, że zyski z handlu niewolnikami w najlepszym razie zasiliły wczesną brytyjską ekspansję przemysłu małymi kwotami4.
Jakkolwiek złym i haniebnym procederem było niewolnictwo i jakkolwiek nie potępimy słusznie czerpania z niego zysków – to ta niemoralna działalność nie byłaby w stanie wytworzyć choćby ułamku gigantycznego bogactwa, które stało się udziałem Brytyjczyków, nie mówiąc już o sfinansowaniu osiągnięć epoki rewolucji przemysłowej.
W porządku, może to prawda w odniesieniu do handlu niewolnikami. Ale co z brytyjskim imperializmem? W końcu nie bez powodu mówiło się o „Imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce” – a wszyscy wiedzą, że głównym zajęciem imperiów jest uciskanie i wyzyskiwanie podbitych ludów, tak aby metropolia mogła się bogacić kosztem kolonii! To na pewno bogactwo, które zagrabiono i zabrano z Indii prosto do Londynu zapewniło Brytyjczykom dobrobyt! Rozumiem, dlaczego można tak pomyśleć, ale spójrzmy, proszę, ponownie na fakty. Kiedy tylko to zrobimy – zobaczymy, że to nieprawda. Pierwszym argumentem przeciwko twojej tezie, Karolu, jest kolejność zdarzeń: narody Zachodu, włącznie z Wielką Brytanią, rozpoczęły budowanie potężnych zamorskich imperiów w krajach takich jak Indie już po wprowadzeniu innowacji w postaci silnika parowego, statków ze stali, nabojów zespolonych i karabinów maszynowych – czyli po rewolucji przemysłowej, a nie przed nią5. Socjolog i historyk Jack Goldstone tłumaczy to tak:To nie kolonializm i podbój pozwoliły Zachodowi osiągnąć awans. Wypadki potoczyły się odwrotnie – to awans Zachodu (pod względem technologii) i [względne] pogorszenie położenia reszty świata pozwoliły na pełne rozszerzenie europejskiego panowania nad kulą ziemską6.
Nie powiesz mi przecież, że brytyjski kolonializm niósł podbitej ludności same korzyści! Wszyscy wiemy przecież o grabieżach i zbrodniach Kompani Wschodnioindyjskiej albo o ogromnych majątkach złodziejskich nababów przysłanych do Indii z Wielkiej Brytanii jako zarządcy. Masz rację, kiedy przypominasz o czarnej karcie działalności Brytyjczyków w Indiach. Możemy słusznie potępić zło imperializmu, ale trzeba pamiętać, że złe czyny nie zawsze przynoszą korzyści złym ludziom, którzy je popełniają. Zbrodnia nie zawsze popłaca7. Robert Clive, XVIII-wieczny brytyjski arystokrata i jeden z twórców kolonializmu brytyjskiego w Indiach, oraz Warren Hastings, brytyjski gubernator Indii Wschodnich, faktycznie mogli wykorzystać swoje stanowiska i wpływy, aby grabić miejscową ludność i wzbogacić się o bajońskie sumy. Pierwszy z wymienionych został oskarżony o oszustwa i, utraciwszy honor, popełnił samobójstwo. Drugi stracił majątek i umarł w odosobnieniu. Faktycznie przez pewien czas dysponowali olbrzymimi pieniędzmi, których dorobili się między innymi dzięki wyzyskowi Hindusów. Zasób kapitału Roberta Clive’a był wart niemal milion funtów – to była ogromna suma jak na XVIII-wieczne warunki. Tyle że cały ten majątek pierwszego barona Clive of Plassey stanowił mniej niż jeden procent [sic!] rocznego strumienia, który wynosił 115 milionów funtów dochodu narodowego Zjednoczonego Królestwa8. Powtórzę, Karolu: wszystko, co ten obrzydliwie bogaty arystokrata osiągnął dzięki grabieżom w ciągu całego życia, nie stanowiło nawet jednej setnej części bogactwa, które Zjednoczone Królestwo wytwarzało w ciągu zaledwie jednego roku. Jak wobec tego kapitał stanowiący tak niewielką część całości produkowanej przez Wielką Brytanię mógłby być fundamentem jej zamożności i zapoczątkować rewolucję przemysłową?W 1874 roku niesławna Kompania Wschodnioindyjska, która po dziś dzień jest dla wielu niemalże uosobieniem brytyjskiego wyzysku dokonanego w Indiach, została rozwiązana i przestała istnieć. A jednak zarówno w 1874 roku, tak samo jak i sto lat wcześniej i tak samo jak sto lat później, kiedy imperium brytyjskie było już zaledwie wspomnieniem – Wielka Brytania po prostu handlowała z Indiami. Nie ma dowodów na szeroko zakrojoną kradzież hinduskich dóbr przez Brytyjczyków po epoce nababów takich jak Robert Clive i Warren Hastings: Hindusi otrzymywali za swoje towary złoto i srebro albo zapisy w funtach szterlingach na brytyjskich rachunkach bankowych9. Co więcej: hinduscy przedsiębiorcy potrafili być na tyle niezależni, że zdarzało im się z powodzeniem rzucać wyzwanie brytyjskim konkurentom. Między 1870 a 1910 rokiem, indyjskie przędzalnie wełny skutecznie konkurowały z tymi z kraju królowej Wiktorii, a w przededniu pierwszej wojny światowej indyjska branża bawełniarska wyrosła na jedną z największych na świecie10.
Wobec tego po co Brytyjczycy stworzyli i utrzymywali swoje wielkie imperium, jeśli nie przynosiło im ono wymiernych korzyści materialnych? Przecież zarządzanie przez naród z tak małej wysepki potężnymi koloniami wiązało się z nie lada wysiłkiem! Nie chcesz mi chyba powiedzieć, Fryderyku, że to wszystko było na marne i że Brytyjczycy byli tak głupi, żeby wielkim kosztem utrzymywać nikomu niepotrzebne imperium? To doskonałe pytanie, Karolu. Pewien francuski filozof, Jan Jakub Rousseau, który wielokrotnie mylił się i błądził w rozważaniach, napisał jednak pewną wyjątkowo trafną myśl:To jedno w każdym razie jest pewne, że nie ma istot tak uciemiężonych i tak nędzny żywot wiodących, jak narody zdobywców, i że same ich właśnie podboje tę ich nędzę tylko zwiększają11.
Zapewne Rousseau nie zdawał sobie sprawy, jak trafna będzie to ocena imperium brytyjskiego. Dlaczego trafna? Ano dlatego, że koszt utrzymania i obrony imperium spadł niemal w całości na Brytyjczyków mieszkających w kraju. W książce „Burżuazyjna godność” możemy przeczytać jak to wyglądało:
W latach 1877–1948 brytyjscy podatnicy żyjący w kraju opłacali połowę wydatków na flotę broniącą imperium i w żadnym razie nie stanowiło to znikomej części całkowitego brytyjskiego dochodu narodowego każdego roku. Zapłacili oni za pierwszą (1880–1881, przegraną, lecz tanią) i drugą wojnę burską (1899–1902, wygraną, ale drogą). Zapłacili za imperialne działania podczas pierwszej, a zwłaszcza drugiej wojny światowej. Zapłacili za obronę jamajskiego cukru w XVIII i specjalne warunki dla firm inżynieryjnych w Indiach w XIX wieku. Zapłacili też życiem – 800 tysięcy Brytyjczyków podczas pierwszej i 380 tysięcy podczas drugiej wojny światowej – oraz utratą wszystkich zagranicznych aktywów. Za wielkie imperium brytyjskie musiał wielki naród brytyjski płacić i płacić, i płacić12.
A dalej:
Jakie były te słynne korzyści dla brytyjskiego społeczeństwa? W zasadzie żadne, jeśli chodzi o wartość materialną. […] pojawiła się wielka radość z tego, że jedna czwarta powierzchni lądowej na mapach świata i globusach oznaczona była brytyjską imperialną czerwienią.
Pod względem gospodarczym – materialnym – nie miało to znaczenia. […] Większość brytyjskiego dochodu narodowego powstawała i powstaje w kraju13.
Odczucie satysfakcji z „imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi” i duma królowej Wiktorii z posiadania Perły Korony Brytyjskiej – oto były „zyski” Brytyjczyków z utrzymywania kolonii takich jak Indie.
W takim razie ja już niczego nie rozumiem. Skoro większość zysków czy to z handlu niewolnikami, czy to z utrzymywania kolonii czy z innych niemoralnych praktyk były w najlepszym razie niewielkie, a czasami tylko prestiżowe – to skąd się wzięło faktyczne bogactwo? Jak powstały rzeczywiste zyski, które faktycznie wzbogacały mieszkańców Wielkiej Brytanii i wyniosły ten mały wyspiarski kraik do jednego z najzamożniejszych na świecie? Cóż, faktyczne i wymierne zyski gospodarcze i wzrost dobrobytu były skutkiem czegoś zupełnie innego. Ale o tym, Karolu, porozmawiamy już następnym razem.▪ Bibliografia
1 Deirdre N. McCloskey, Burżuazyjna godność. Dlaczego ekonomia nie potrafi wyjaśnić współczesnego świata?, tłum. Jan Lewiński i Marcin Zieliński, Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa, Wrocław 2017.
Rozdział 26 (tłum. Marcin Zieliński): Wpływ handlu niewolnikami czy brytyjskiego imperializmu na Europę był ciągle mały. Strony 297–308.
Korzystałem z wersji rozdziału dostępnej online:
Ponieważ odwołuję się do tego rozdziału raz po raz, dalej w przypisach piszę wyłącznie: McCloskey.
2 McCloskey.
3 Stanley L. Engerman, The Slave Trade and British Capital Formation in the Eighteen Century: A Comment on the Williams Thesis, „Business History Review” 46 (4), 1972, s. 430–443.
Patrick K. O’Brien, European Economic Development: The Contribution of the Periphery, „Economic History Review” 35 (1), 1982, s. 1–18
4 David Richardson, Slave Trade [w:] Joel Mokyr (red.), The Oxford Encyclopedia of Economic History, tom 4, Oxford University Press, Oxford 2003, s. 512.
5 McCloskey.
6 Jack A. Goldstone, Why Europe? The Rise of the West in World History, 1500–1850, McGraw-Hill, Nowy Jork 2009, s. 69.
7 McCloskey.
8 Ibidem.
9 McCloskey.
10 Ibidem.
11 Jan Jakub Rousseau, Ekonomia polityczna, 1755, tłum. Henryk Elzenberg [w:] Jan Jakub Rousseau, Trzy rozprawy z filozofii społecznej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1956, s. 324.
12 McCloskey.
13 McCloskey.