We współczesnych społeczeństwach trwa dyskusja i toczą się spory o to, jak powinny być urządzone systemy oświatowe i jakie zadania powinny wypełniać.
W systemie szkolnictwa istnieją dwa rodzaje szkół – publiczne i niepubliczne. Wraz z pójściem dziecka do szkoły zaczyna się nowy etap w jego życiu, a także w życiu rodziców. Pierwszym problemem jest dla nich wybór szkoły. Publiczna czy niepubliczna? To pytanie zadają sobie rodzice stojący przed trudnym wyborem szkoły dla dziecka.
Szkoły publiczne finansowane są głównie ze środków budżetu państwa, które są transferowane do jednostek samorządu terytorialnego w formie subwencji i dotacji. Ministerstwo Edukacji Narodowej na podstawie liczby uczniów, liczby nauczycieli poszczególnych stopni awansu zawodowego i rodzaju placówek, do których uczęszczają, ustala kwotę, jaką każda jednostka samorządu terytorialnego otrzyma z budżetu państwa na prowadzenie i wykonanie zadań oświatowych w danym roku. Kwota ta, jest następnie przekazywana w formie tzw. subwencji oświatowej, będącej częścią subwencji ogólnej. Otrzymane środki władze samorządowe dzielą według własnego uznania podległym sobie placówkom.1 Około 62% subwencji oświatowej otrzymują gminy. Niedostatek środków z budżetu szkoły uzupełniają z zasobów własnych oraz ze źródeł funduszy UE, fundacji oraz źródeł prywatnych.2
Większość dzieci uczęszcza do szkół państwowych, ale coraz bardziej popularne stają się szkoły niepubliczne.
Przed dylematem, jaką wybrać szkołę dla swojego dziecka stanęli rodzice Ani i Jasia. Po naradzie rodzice dziewczynki doszli do wniosku, że jak większość rodziców zapiszą ją do szkoły państwowej, głównie ze względu na jej powszechną dostępność, brak odpłatności i bliskość szkoły. Klasa okazała się bardzo liczna, a możliwości rozwijania zdolności Ani ograniczone. Nauczyciele wykazywali się niewielkim zaangażowaniem a dostęp do nowoczesnych metod nauczania i technologii okazał się niezadowalający.
W tym samym czasie rodzice Jasia zapisali go do szkoły niepublicznej. Klasa była nieliczna, a nabór uczniów nieprzypadkowy. Nauczyciele byli zaangażowani, wykorzystywali zindywidualizowane, autorskie metody nauczania oraz organizowali liczne zajęcia dodatkowe. Sale lekcyjne były dobrze wyposażone a uczniowie mieli dostęp do nowoczesnych zdobyczy techniki. Niestety rodzice narzekali, że muszą płacić zbyt wysokie czesne, mimo tego, że płacą już w podatkach na edukację powszechną. Poza tym szkoła była oddalona o kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania.
Pojawia się pytanie: Jak można naprawić system edukacyjny żeby zarówno Ania i Jaś oraz ich rodzice byli zadowoleni? Propozycją może być urynkowienie szkolnictwa poprzez umożliwienie wyboru dowolnej szkoły i zastosowanie powszechnych bonów oświatowych. Koncepcja ta jest przedmiotem żywej debaty w wielu krajach demokratycznych. W ostatnich latach również w naszym kraju bony oświatowe znalazły się w obszarze zainteresowań władz.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której Państwo zamiast bezpośrednio finansować oświatę, przekazuje wszystkim rodzicom (w tym Ani i Jasia) środki wydawane przez siebie na ten cel. Sumę wszystkich pieniędzy z budżetu, jakie wydaje na szkolnictwo, dzieli przez ilość dzieci. Następnie umieszcza te pieniądze w specjalnym banku, drukuje czeki lub vouchery edukacyjne na tę sumę i oddaje je rodzicom. Z tymi voucherami rodzice idą do wybranej przez nich szkoły. I tutaj rozpatrywane są różne warianty vouchera edukacyjnego. Rodzice wykorzystują bony w szkołach publicznych i niepublicznych (bon nieograniczony) lub tylko w szkołach państwowych (bon ograniczony). Szkoły mogą być licencjonowane przez państwo. Licencje te byłyby wydawane pod warunkiem spełnienia przez szkołę określonych wymogów programowych i nawet organizacyjnych.
Rola Państwa mogłaby ograniczyć się do kontroli nad tym, czy szkoły spełniają pewne minimalne wymagania, a więc na przykład czy w ramach zajęć realizują ustanowione minimum programowe. Szkoły funkcjonowałyby wówczas na tej samej zasadzie, na jakiej obecnie funkcjonują restauracje – państwo zajmuje się wyłącznie kontrolowaniem przestrzegania w tego typu lokalach minimalnych standardów sanitarnych.3
Wolny wstęp do szkół niezależnie od wyniku egzaminu wstępnego ucznia umożliwiłby bon bezwarunkowy, natomiast bon warunkowy byłby uzależniony od prowadzonej przez daną szkołę polityki rekrutacyjnej. Rodzice mogliby korzystać z bonu kosztowego, czyli takiego, którego wartość pokrywa koszt edukacji w wybranej szkole niezależnie od jego wysokości lub bonu o stałej wartości. Wybór najlepszej szkoły, byłby w gestii rodziców. Oczywiście mogliby dopłacić do placówki, którą uznaliby za najlepszą.
Ogólny schemat finansowania edukacji zostałby utrzymany, bowiem szkoły opłacane byłyby z pieniędzy podatników, chociaż o przydziale tych środków decydowaliby bezpośrednio rodzice, zapisując dziecko do konkretnej szkoły, a nie przepisy, władze i uciążliwa administracja.
Czy koncepcja bonu oświatowego jest obecnie gdzieś realizowana?
Tak. Bony edukacyjne z powodzeniem funkcjonują w Holandii, Irlandii, USA (w niektórych stanach), Hongkongu oraz Szwecji. W Polsce praktykowane są w niektórych samorządach (np. Kwidzyn). W obecnej formie bony edukacyjne skierowane są raczej do konkretnych grup uczniów (np. biednych, niepełnosprawnych, pochodzących z mniejszości etnicznych), zamieszkujących określone okręgi szkolne i służą wyrównywaniu szans edukacyjnych i zwiększeniu dostępu do szkół prywatnych, a nie konkurencji pomiędzy szkołami.
Jakie plusy i minusy dla systemu oświaty wiążą się z wprowadzeniem koncepcji bonu oświatowego?
Plusy:
-
Umożliwiłaby powszechny dostęp do dobrego szkolnictwa. Wyrównywanie szans uczniów z bogatszych i biedniejszych rodzin czy regionów.
-
Szkoły zostałyby zmuszone do konkurowania między sobą. Szkoły rywalizowałyby zarówno o każdego ucznia, jak i o środki finansowe „podążające” za nim. Nauczyciele „walczyliby” o dobry wizerunek szkoły. Zwiększyłaby się dzięki temu efektywność szkół. Promowanie szkół dobrych, a likwidacja słabych.
-
Pojawiłoby się więcej szkół prywatnych.
-
Wysokość zarobków nauczycieli zaczęłaby zależeć od potencjału rynkowego poszczególnej szkoły. Zarobki ustalane byłyby na podstawie merytorycznych osiągnięć poszczególnych nauczycieli, wkładu ich pracy oraz umiejętności pedagogicznych (Zmiana wynagrodzeń nauczycieli bez zmiany systemu finansowania szkolnictwa – nie premiuje dobrych nauczycieli i przez to nie podnosi poziomu nauczania). O tym, ile zarabia nauczyciel, zdecydowaliby rodzice, którzy posyłają dzieci do danej szkoły.
-
Poprawiłaby się jakość nauczania. Dobór najlepiej wykwalifikowanej kadry pedagogicznej. W szkołach, w których rodzice płacą za edukację, nauczyciele są bardziej zaangażowani. Jeśli się nie będą starać, to dzieci do nich nie przyjdą. Pieniądze trafiałyby do tych szkół, które kształcą najlepiej i tym samym przyciągają uczniów. Poprawiłaby się jakość oferty edukacyjnej, lepiej rozwijałyby się indywidualne zdolności uczniów, zwiększyłaby się aktywność edukacyjna uczniów.
-
Rodzice mieliby większy wpływ na edukację dzieci. To oni decydowaliby o wyborze szkoły. Mogliby wysyłać dzieci do szkół w zgodzie z ich przekonaniami (np. szkoły katolickie). Możliwość wyboru praktycznie całości programu moralno-wychowawczego.
-
Poprawiłaby się sytuacja rodzin, które chociaż posyłają swoje dzieci do szkół prywatnych (pokrywają koszty ich wykształcenia) muszą także płacić zwiększony podatek edukacyjny. Zdjęcie z rodziców posyłających swe dzieci do szkół prywatnych obowiązku podwójnego płacenia za edukację („grzywnę finansową”).
-
Państwo mogłoby zwiększać wartość bonu oświatowego wraz ze wzrostem gospodarczym, poprawiać zakres minimum programowego albo tworzyć fundusze celowe na wsparcie wiejskich szkół.4
Minusy:
-
Wysokie koszty wdrażania i funkcjonowania systemu, a przede wszystkim niebezpieczeństwo podporządkowania działalności placówek oświatowych wyłącznie kryteriom finansowym. Utrzymanie szkół przy wysokim poziomie nauczania będzie wymagało jeszcze większego zaangażowania finansowego rodziców w działalność szkoły (zakup sprzętu, remonty, sfinansowanie zajęć dodatkowych i zatrudniania specjalistów). Wielkość środków w budżecie szkoły nie zrekompensuje kosztów finansowania (wydatków z utrzymaniem budynku szkoły, ogrzewaniem, energią elektryczną, itd.).
-
Konkurencja zmusiłaby szkoły do ponoszenia znacznie większych kosztów z tytułu promocji.
-
Programy nauczania. Ich treść w przypadku licencjonowanych szkół nadal byłaby ustalana przez Państwo. Oznacza to dostosowywanie go do jakiejś przeciętnej (w ramach tzw. „wyrównywania szans” – zwykle w dół). Konkurencja między szkołami nie będzie pełną konkurencją nawet w przypadku równego finansowania szkół publicznych i prywatnych ze środków publicznych, dopóki będą musiały one realizować podobny, narzucany przez państwo program.
-
Jest wiele miejscowości, w których rodzice nie mają wyboru szkoły (nie mają w czym wybierać). Bon nie zwiększy konkurencyjności wszystkich szkół, ponieważ taka realna szansa istnieje tylko w dużych miastach, w których funkcjonuje wiele placówek oświatowych. Na wsi uczniowie mają w ofercie jedną szkołę, o ile nie została ona zlikwidowana w ramach „racjonalizacji sieci szkół”.
-
Likwidacja niektórych szkół, które z racji np. położenia geograficznego nie zdobędą niezbędnej im do utrzymania budynku i na wynagrodzenia dla nauczycieli liczby uczniów.
Kto w tej dyskusji ma rację? Czy powszechne bony oświatowe są skutecznym sposobem na naprawę oświaty czy mogą jej zaszkodzić?
Jedno jest pewne, w polskiej oświacie nic się nie zmieni dopóki nie zmieni się system finansowania szkół. W tej chwili państwo decyduje jak wykorzystać pieniądze podatników i które szkoły finansować, jakie programy mają realizować uczniowie i w jaki sposób kształcone są nasze dzieci. Propozycje bonu edukacyjnego są rodzajem kompromisu między ideą pełnej prywatyzacji i deregulacji szkolnictwa, a poczuciem publicznego finansowania edukacji powszechnej.
Autorką scenariusza jest:
Justyna Ziobrowska z Uniwersytetu Wrocławskiego
1 I. Filipowska, Finansowanie publicznej oświaty, m.wspia.eu/file/20241/10-FILIPOWSKA+IWONA.pdf , s. 57
2M. Adamowicz, M. Kmieciński, Finansowanie oświaty w jednostkach samorządu terytorialnego w Polsce http://rozprawy-spoleczne.pswbp.pl/pdf/pages_from_rs__nr__1_2017_druk_8.pdf, s. 1.
3 M. Friedman, Kapitalizm i wolność, tłum. Bartosz Sabłut, Gliwice, Heliot, 2008
4 R. Pawlak, Powszechne bony oświatowe. Przykład Chile, „Polityka Społeczna” nr 10, https://www.ipiss.com.pl/wp-content/uploads/downloads/2012/10/ps_10_2008_r_pawlak.pdf, 2008