Czemu ludzie w rozwiniętych krajach zarabiają więcej niż w mniej rozwiniętych? Czy wynika to z faktu, że w jednym kraju pracownicy są w jakiś sposób lepsi od pracowników z innego? Nie, to nie jest przyczyną. Różnice w płacach wynikają przede wszystkim z efektywności pracy. Nie zawsze ma to związek z pracowitością pracownika lub jego zaangażowaniem w pracę.

Gdyby dwóch ludzi próbowało rozwalić betonowy mur pięścią, to ich zaangażowanie, lub jego brak, nie zmieniłaby znacząco faktu, że ich praca będzie mało efektywna, o ile w ogóle osiągnie jakikolwiek efekt. Czynnikiem poprawiającym produktywność pracownika jest użycie kapitału. Kapitał w tym wypadku to na przykład młot, z pomocą którego rozwalimy mur szybciej. Efektywność pracy wynika z umiejętności pracownika, zwielokrotnionych przez użycie kapitału czyli maszyn, narzędzi  oraz technologii. Dobra kapitałowe są to, według definicji encyklopedii PWN, dobra, które służą do produkcji innych dóbr i nie zużywają się w całości w trakcie jednego cyklu produkcyjnego.

Użycie kapitału nie dotyczy tylko najprostszych zajęć. Również wysoko wykwalifikowany pracownik, na przykład inżynier, osiągnie większą efektywność korzystając z programów komputerowych, niż miałby swoje wyliczenia prowadzić na kartce przy użyciu liczydła.

Tak więc możemy mieć w dwóch krajach podobnie wykształconych pracowników z podobnymi do siebie umiejętnościami, którzy nie będą zarabiać tyle samo. Obaj mogą pracować po 8 godzin i wracać do domu równie zmęczeni i obaj mogą być pracowici oraz oddani temu co robią. Jednak jeśli jeden z nich będzie korzystał z kapitału, a drugi nie, to ich efektywność będzie kompletnie inna. Pierwszy z pracowników przy użyciu kapitału może w tym samym czasie produkować czegoś dziesięciokrotnie więcej niż drugi, bez jego użycia.

Mises pisał o różnicach w płacy między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się w tej sposób:

„Stwierdzam ponownie, to nie jest osobista niższość lub ignorancja. Różnicą jest podaż kapitałów, ilość dostępnych kapitałowych produktów. Innymi słowy, kwota kapitału zainwestowana na jednostkę ludności jest większa w tak zwanych przodujących narodach niż w rozwijających się.”

Oczywiście jeśli efektywność pracownika będzie wyższa, to będzie on wytwarzał większą wartość dodaną co będzie podstawą do wypłacania mu wyższej pensji. Wbrew konwencjonalnej mądrości, to nie przedsiębiorca płaci pracownikowi. Robią to konsumenci. To konsumenci płacą zarówno przedsiębiorcy jak i pracownikowi, bo to oni wydają pieniądze na produkowane przez firmę produkty. Pracownik nie może otrzymać większej płacy niż jego wartość dodana. Przedsiębiorca nie może ponosić strat, gdyż wtedy będzie musiał zamknąć firmę i zarówno on, jak i pracownik, stracą pracę. Na rynku, niezależnie od tego co kto uważa, rządzi konsument, a nie pracodawca lub pracownik.

Różnice, które zauważamy między krajami, zauważamy także między bogatszymi a biedniejszymi regionami tego samego kraju. Wiemy, że w województwie mazowieckim płace są ogólnie wyższe niż np. na Podlasiu. Podczas gdy przeciętne wynagrodzenie brutto w przemyśle w województwie mazowieckim wynosi 4650 zł tak na Podlasiu wynosi ono jedynie około 3440 zł. Powód? Przede wszystkim ilość kapitału.

Ilość kapitału nie jest jednak jedynym czynnikiem wpływającym na poziom płacy. Kolejnym jest prawo popytu i podaży. Czas i umiejętności pracownika są jego zasobami. Gdy zatrudnia się on u pracodawcy, jest to równoznaczne ze sprzedażą mu swoich zasobów za określoną cenę. Mówiliśmy już w filmie o miejscach pracy, że gdyby pracownik uznał, że wykorzystując swoje zasoby na własną rękę, czyli poprzez samozatrudnienie, zarobiłby więcej, to nie zdecydowałby się na pracę na etacie. Przynajmniej nie ze względów finansowych. Zatem należy uznać, że pracownik podejmując pracę u kogoś, odnosi przynajmniej subiektywnie, większe korzyści, niż odnosiłby pracując na, tak zwanym, swoim. A więc jak ustala się na rynku taka cena za pracę?

Załóżmy, że pracodawca spodziewa się, że praca pracownika, którego chce zatrudnić ma przynieść dodatkowy przychód w wysokości 10 000 zł. Oczywiście jest prawdą, że będzie chciał takiego pracownika zatrudnić za jak najmniej, bo płaca pracownika jest kosztem i im jest wyższa, tym pracodawca odniesie mniejszy zysk. Dodatkowo musi on przekalkulować inne koszty związane z miejscem pracy, takie jak zakup kapitału, który będzie przez pracownika używany. Może to być maszyna lub komputer, telefon i samochód. Może też ponosić inne koszty różniące się w zależności od rodzaju wykonywanej pracy. Podatki i składki dla uproszczenia pominiemy. Załóżmy więc, że z tych 10 000 tyś dodatkowego przychodu na płacę pracownika i zysk przedsiębiorcy zostaje do podziału 4000 zł. Przedsiębiorca uznaje, że żeby jego inwestycja w nowe miejsce pracy była warta zachodu, musi mu przynosić co najmniej 1000 zł zysku miesięcznie. A więc szuka pracownika i jest gotów mu zapłacić pensję w przedziale od zera do 3000 zł miesięcznie. Oczywiście, z punktu widzenia przedsiębiorcy, im taniej tym lepiej.

Mamy jednak jeszcze drugą stronę transakcji o której, o dziwo, bardzo często się zapomina przy rozmowach o poziomie płac. Jest nią oczywiście pracownik przyjmujący pracę i godzący się na określone warunki. Czynniki określające jego oczekiwania mogą być bardzo różne. Może na przykład wiedzieć, że na własną rękę zarobi 3200 zł, ale powiedzieć sobie: „aa, wolę zarabiać te 200 zł mniej, ale mieć spokój i wygodną posadę”. Może tez powiedzieć „Poniżej 3500 tysiąca nie pójdę do pracy bo mogę zarobić 3200 sam”. Ta sprawa jest bardzo indywidualna. Niemniej jednak załóżmy, że hipotetyczny pracownik może na własną rękę zarobić 1500 zł i kieruje się wyłącznie względami finansowymi. Jeśli pracownik uważa, że może zarobić na własną rękę co najmniej 1500 zł to jego oczekiwana płaca będzie wynosić od 1500 zł do nieskończoności. Nieskończoności dlatego, że każdy chce zarabiać jak najwięcej. Raczej ciężko sobie wyobrazić sytuację, w której pracownik powie: „nie, dziękuję, to za dużo”. Tu ,również dla uproszczenia, pomijamy płacę minimalną czy zasiłki, które mogą stanowić dolny pułap oczekiwanej płacy pracownika. Tak więc po nałożeniu się wzajemnych oczekiwań pracodawcy i pracownika widełki płacy wynoszą między 1500 zł a 3000 zł. Z całą pewnością pracownik nie podejmie pracy za mniej niż 1500 zł i z całą pewnością pracodawca nie zapłaci więcej niż 3000 zł. To jest ich pole do negocjacji.

Jednak na tym sprawa się nie kończy, gdyż pracodawca szukając pracownika nie przeprowadza jednej tylko rozmowy kwalifikacyjnej, a pracownik nie szuka pracy tylko w jednej firmie. Obaj przyglądają się różnym dostępnym opcjom. Pracownik może np. podjąć mniej płatną pracę jeśli uzna, że szef jest fajnym gościem, a praca jest lekka. Tak samo przedsiębiorca może nie zatrudnić najtańszego pracownika, jeśli uzna, że droższy ma dużo większe umiejętności i de facto przyniesie mu więcej korzyści.

Możemy jednak zauważyć na powyższym hipotetycznym przykładzie jedną straszą rzecz! Jeśli wyżej opisany pracownik zgodziłby się na przyjęcie pracy za 2000 zł, to pojawi się argument: „Skandal, afera, złodziejstwo! Pracodawca płaci pracownikowi o 1000 zł za mało bo jest przecież w stanie płacić więcej i dalej osiągać zysk!”. Jak mniemam, pojawi się określenie, że jest to wyzysk.

Prawdopodobnie w tej sytuacji, rycerze społecznej sprawiedliwości będą postulować, że w jakiś sposób należy nakazać owemu wyzyskiwaczowi, żeby taką płacę podwyższył do tego co może płacić, a nie do tego nieludzkiego poziomu, na który obie strony dobrowolnie się zgodziły i obie były z tej umowy zadowolone ze swojego punktu widzenia. Jednak powinni oni uważać, czego sobie życzą, bo nie wiedzą jakie czynniki kierowały pracodawcą podejmującym decyzję o zatrudnieniu. Mógł on mieć wybór między dwoma pracownikami, lepszym za 3000 zł i niewiele gorszym za 2000 zł. Jeśli zmusi się przedsiębiorcę do podwyższenia płacy temu niewiele gorszemu pracownikowi do 3000 zł, to efektem nie będzie podwyżka płacy dla tego człowieka. Efektem będzie wywalenie go na bruk i zatrudnienie tego nieco lepszego pracownika, skoro i tak trzeba płacić 3000 zł. Czy rycerze społecznej sprawiedliwości biorą to pod uwagę? Chcąc poprawić sytuację danego pracownika, mogą spowodować, że straci on pracę, gdyż patrzą tylko na to co widać, a ignorują to, czego nie widać.

Jest jednak czynnik, który może spowodować, że pracownik znajdzie się w lepszej pozycji negocjacyjnej. Stanie się tak w momencie, gdy na rynku będzie więcej firm, które będą konkurowały o tego pracownika. Wtedy do zatrudnienia dobrego pracownika potrzebna będzie wysokość płacy raczej z górnego zakresu wyżej opisanych widełek niż z niższego.

Zatem aby nasze płace rosły, należy zrobić dwie rzeczy. Wspierać powstawanie nowych firm, poprzez nieprzeszkadzanie im w powstawaniu. Oraz wspierać akumulację kapitału poprawiającego produktywność pracowników, poprzez nieprzeszkadzanie w jego akumulacji.