To jest druga część filmu o anarchokapitalizmie. Autorem scenariusza do filmu jest dr Stanisław Wójtowicz. Inne teksty autora znajdziecie na stronie stanislawwojtowicz.pl
Spis treści
3. Prawo w anarchokapitalizmie
Do tej pory zakładaliśmy, że jednostki w anarchokapitalizmie ubezpieczałyby się od bycia obiektem agresji. Teraz pokażemy, dlaczego tak by było. Pokażemy tym samym, że prawo w anarchokapitalizmie oparte byłoby na zasadzie nieagresji. Nasz argument streścić można w następujący sposób:
(1) agencje ochrony chcą maksymalizować zyski,
(2) maksymalizację zysków zapewnia im skuteczne dbanie o bezpieczeństwo klientów,
(3) by móc dbać o bezpieczeństwo klientów, agencje muszą ze sobą współpracować,
(4) warunkiem współpracy jest to, by agencje nie sprzedawały usług, które mogą je skonfliktować z innymi agencjami,
(5) jedyną formą prawa, która może zapewnić równocześnie współpracę między agencjami i bezpieczeństwo klientów, jest zasada nieagresji,
(6) zasada nieagresji będzie ekonomiczno-prawnym equilibrium w anarchokapitalizmie.
Rozwińmy ten argument. Pokażemy, że agencje nie będą proponowały klientom innych ubezpieczeń niż ubezpieczenia od bycia obiektem agresji. Jednostki mogą chcieć od agencji trzech rzeczy:
(a) Wszystkie jednostki będą chciały, by PAO chroniło je przed agresją ze strony innych.
(b) Niektóre jednostki będą chcieć, by PAO chroniło je nie tylko, gdy staną się ofiarami agresji, ale również, gdy będą one inicjatorami przemocy i gdy będzie groził im uzasadniony odwet.
(c) Niektóre jednostki będą chciały, by PAO starały się narzucać na danym terenie określone formy prawa wykraczającego poza zasadę nieagresji (np. prawo zakazujące posiadania narkotyków).
Wydaje się, że agencje maksymalizowałyby zysk, realizując wyłącznie żądania (a). Próby realizacji (b) i (c) prowadziłyby do nierozstrzygalnych konfliktów między agencjami i uniemożliwiałyby realizację (a) – zapewnienia bezpieczeństwa klientom.
3.1 Dlaczego agencje nie będą chronić przed każdym rodzajem przemocy?
Czy agencjom opłacałoby się przychylać do żądań typu (b) i oferować klientom zestaw (a)+(b)? Wydaje się to skrajnie nieprawdopodobne. Załóżmy, że PAOX poinformowałaby swych klientów, że wolno im okradać klientów PAOY. Gdyby klient PAOX okradł klienta PAOY i PAOY zwróciłaby się do PAOX o odszkodowanie, PAOX odmówiłaby i ogłosiła, że odpowie przemocą na każdą próbę dochodzenia praw okradzionej osoby. Tak więc zestaw (a)+(b) ze swej natury prowadziłby do konfliktów. Jeśli jedna agencja obiecuje, że zapewni p, druga zaś, że zapewni nie-p, nie będą mogły się porozumieć, p i nie-p nie mogą być dostarczone równocześnie. A to oznacza, że agencje te musiałyby przejść w stan wojny, który – jak wskazywaliśmy – byłby mniej korzystny niż współpraca.
Argument ten można wzmocnić jeszcze jednym spostrzeżeniem. Załóżmy, że PAOX oferuje klientom (a)+(b), czego efektem jest wejście w stan wojny z innymi agencjami. Czy to polepszy sytuację przeciętnego klienta PAOX? Teoretycznie powinien być on zadowolony, będzie chroniony nie tylko przed atakami, ale wolno mu także inicjować przemoc względem klientów PAOY. W istocie jednak jego sytuacja radykalnie się pogorszy. Zyski z atakowania innych są bowiem mniejsze niż straty związane z faktem, że można zostać zaatakowanym. Zielone światło, które moja agencja daje mi na atakowanie klientów innej agencji, oznacza równocześnie zielone światło na przemoc zarówno ze strony klientów, jak i pracowników tej agencji w moim kierunku. Dużą część klientów PAOX miałyby silną zachętę ekonomiczną, by natychmiast opuścić agencję, która weszła w stan wojny z inną agencją. W efekcie, agencja, która chciałaby realizować żądania (a)+(b), szybko straciłaby większość klientów (zostaliby tylko ci, którzy chcieliby atakować innych). Nie wydaje się, by taka agencja była w stanie długo utrzymać się na rynku: jej wpływy ze składek ubezpieczeniowych byłyby bardzo niskie i nie wystarczałyby na pokrycie kosztów walki, co więcej, zostałaby zaatakowana przez pozostałe agencje.
3.2 Czy możliwe jest narzucenia swojego prawa w anarchokapitalizmie?
Agencje musiałyby zrezygnować z oferowania zestawu (a)+(b). Czy oferowałyby zestaw (a)+(c)? Jest istotne, by zrozumieć różnicę między (b) i (c). Klienci żądający (b), żądają dla siebie prawa, by ich agencja chroniła ich nawet, gdy będą robić – dowolnie rozumianą – krzywdę innym. W przypadku (c) klienci chcą, by agencja wymuszała na danym terenie określone prawo, któremu oni sami też się podporządkują. Żądania typu (b) postawiłyby klientów innych agencji w tragicznym położeniu (straciliby de facto wszystkie prawa), żądania (c) powodują utratę jedynie małej części praw. Wydaje się, że jeżeli większość osób na danym terenie byłaby zwolennikami żądań (c), mniejszość musiałaby ulec. Spróbujmy prześledzić proces, który musiałby zajść, by jakaś grupa narzuciła na danym obszarze swoje prawo.
Załóżmy, że grupa ta chce, by dana agencja karała tych, którzy dopuszczają się jakichś nieagresywnych działań (np. posiadania narkotyków). Na początku pokonać muszą oni podstawowy problem: ich agencja może ubezpieczać również inne osoby, które nie życzą sobie wprowadzenia takich praw. Agencja taka musiałaby więc zrezygnować z ochraniania tych klientów, licząc, że zyski ze zwiększania wpływów związanych z egzekwowaniem rozszerzonego prawa przewyższą straty związane z ich odejściem. Miałoby to miejsce tylko, jeśli liczba zwolenników rozszerzonego prawa byłaby bardzo duża. Osoby chcące rozszerzyć prawo musiałyby skupić się w jednej agencji, co też nie byłoby łatwe ze względów ekonomicznych i koordynacyjnych (nie wszystkie agencje działałyby na wszystkich terenach). Ponieważ zakres działań agencji, która zajmowałaby się narzucaniem określonego prawa, rozszerzyłby się, zwiększyć musiałyby się również miesięczne składki osób, które domagałyby się implementacji takiego prawa. Podstawową cechą ładu opartego na prywatnej produkcji prawa jest konieczność finansowania danego prawa przez osobę, która chce, by ono obowiązywało. PAO nie będą bezpłatnie przyjmowały na siebie obowiązku ścigania, więzienia i karania osób, które używają narkotyków, nie będą też chciały narażać się na konflikty z broniącymi tych osób agencjami, jeżeli nie dostaną na działania tego typu odpowiednio wysokich środków.
Czy ludzie żyjący w anarchokapitalizmie byliby skłonni przeznaczać prywatne pieniądze na wdrażanie tego typu praw? Pozornie wydawać może się, że tak właśnie by było. Czyż wielka liczba osób nie uważa, że tego typu regulacje powinny istnieć? Czym innym jest jednak uważać, że pewne regulacje powinny istnieć, czym innym finansować je z własnych pieniędzy. Wydaje się, że ludzie nie płaciliby za prawa, których nie uznają za absolutnie konieczne. Każdy chce być wolny od agresji, ale czy rzeczywiście tak ważne jest dla nas, by inni nie brali narkotyków? W tym miejscu efekt gapowicza objawia swój dobroczynny charakter. Osoby, które z radością przywitałyby prawa ograniczające wolność innych, będą wykruszały się z ich finansowania, licząc, że sfinansują je inni (wpłata pojedynczej osoby nie będzie miała wpływu na to, czy dane prawo będzie egzekwowane). Im więcej osób zrezygnuje z finansowania tego typu działań, tym bardziej koszty ich będą wzrastać. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet przy powszechnym poparciu dla konkretnych praw wykraczających poza zasadę nieagresji, zbyt mała liczba osób zdecyduje się opłacać te prawa i nie będą one implementowane.
Wszystko to pozwala wierzyć, że prawo w anarchokapitalizmie oparte byłoby na zasadzie nieagresji. Podstawową umową, którą agencje ochrony oferowałyby klientom, byłaby umowa o ochronę przed agresją. Inne typy umów narażałyby agencje na konflikty, co nie pozwalałoby im pełnić podstawowej funkcji zapewniania bezpieczeństwa. Istnieje teoretyczna możliwość niewielkich rozszerzeń prawa poza zasadę nieagresji, jednak ze względu na efekt gapowicza, nie jest ona prawdopodobna.
3.3 Prywatne prawo w anarchokapitalizmie
Podstawową zasadą prawną w anarchokapitalizmie byłaby więc zasada nieagresji. Prawo nie ograniczałoby się jednak do tej zasady. Jednostki mogłyby bowiem wiązać się różnego rodzaju umowami. Umowa jest nie tylko najprostszą i najbardziej elastyczną, ale również najbardziej sprawiedliwą formą prawa – wymaga bowiem zgody obu stron.
Umowy podpisywane między jednostkami tworzyłyby olbrzymi, zróżnicowany obszar prawa prywatnego. Umowy tego typu miałyby dwojaki charakter. Po pierwsze, byłyby to tradycyjne umowy między podmiotami, które wchodzą ze sobą w jakieś długotrwałe relacje. W tego typu umowach strony mogłyby określać nie tylko zakres swych zobowiązań, ale także kary grożące za ich niedopełnienie, jak i to, jaki sąd miałby orzekać, czy do takiego niedopełnienia doszło. Początkowo tego typu umowy byłyby bardzo zróżnicowane, z biegiem czasu jednak, mielibyśmy do czynienia z daleko idącą standaryzacją. Przykładowo, z tysięcy umów podpisywanych między kobietami i mężczyznami chcącymi wejść w długotrwałe związek wyłoniłoby się kilka standardowych umów małżeńskich, tworzących prywatny, dobrowolny odpowiednik prawa rodzinnego.
Drugą formą prywatnego prawa opartego na kontrakcie byłoby prawo terytorialne. Powstawałoby ono na dwa sposoby. Po pierwsze, właściciel danego terenu mógłby ustalić, że obowiązuje na nim takie, a nie inne prawo. Przykładowo, deweloper mógłby ustalić, że na terenie wybudowanego przez niego osiedla obowiązuje prawo zakazujące wnoszenia tam broni palnej i narkotyków. Każda osoba, która wynajmowałaby lub kupowałaby od niego mieszkanie czy dom, zgadzałaby się podlegać takiemu prawu. Prawo terytorialne mogłoby wytworzyć się również w wyniku dobrowolnej decyzji osób mieszkających na danym obszarze. Dzięki obu tym sposobom w anarchokapitalizmie mogłyby wytworzyć się duże obszary, na których panowałoby prawo wykraczające poza zasadę nieagresji. Istniałyby silne zachęty ekonomiczne, by takie tereny powstawały. Przykładowo, tereny, na których wprowadzono regulacje zakazujące posiadania narkotyków, byłyby bezpieczniejsze, miałyby wyższą wartość rynkową, a ich mieszkańcy płaciliby niższe składki ubezpieczeniowe (jeśli zakazanie narkotyków zwiększałoby bezpieczeństwo, to na takich obszarach za bezpieczeństwo płaciłoby się mniej).
Istnieniu różnorodnych form prywatnego prawa terytorialnego towarzyszyłoby zjawisko migracji prawnej. Ludzie przenosiliby się na obszary, na których żyłyby osoby wyznające podobne wartości i panowałyby określone formy prawa prywatnego. Zjawisko to minimalizowałoby liczbę konfliktów i umożliwiało każdemu życie na obszarze dostosowanym do jego potrzeb prawnych. Dodatkowo, możliwość migracji prawnej osłabiałaby zapędy jednostek, by narzucać formy prawa przemocą.
4. Samowymuszanie kontraktów jako fundament anarchokapitalizmu
Na koniec powiemy parę słów o teorii samowymuszania kontraktów, która jest konieczna dla zrozumienia funkcjonowania anarchokapitalizmu. Teoria ta mówi, że mimo braku trzeciej strony zajmującej się egzekwowaniem zobowiązań kontraktowych, strony będą dopełniać tych zobowiązań, jeśli jednorazowe zyski wynikające ze złamania umowy będą mniejsze niż długofalowe straty wynikające z przerwania współpracy między stronami. Mechanizm ten może zostać rozszerzony przez istnienie reputacji. Reputacja powoduje, że do kosztów niedotrzymania kontraktualnych zobowiązań wliczyć należy utratę możliwości współpracy nie tylko z oszukaną osobą, ale także z wszystkimi osobami, które dowiedziały się o oszustwie. Zobaczmy, w jaki sposób mechanizm ten będzie powodował, że podmioty w ładzie anarchokapitalistycznym będą powstrzymywały się przed inicjowaniem agresji.
Rozważmy relacje między agencjami. Warunkiem samowymuszania jest to, by interakcje między podmiotami były powtarzalne i opiewały na relatywnie niewielkie sumy. Relacje między agencjami spełniają te warunki. Spotykać będą się one ze sobą bardzo dużą liczbę razy, by rozstrzygać spory między klientami. Zyski wynikające z jednorazowego złamania ustalonych zasad kooperacji byłyby niższe niż straty związane z faktem, że współpraca zostałaby przerwana. Agencjom nie opłaca się oszukiwać, opłaca się zaś współpracować i polubownie rozstrzygać spory.
Mechanizm samowymuszania objąłby również relacje między agencjami i ich klientami. Ze względu na możliwość przeniesienia się niezadowolonych klientów do innej agencji, PAO musiałyby starać się zapewniać im jak najwyższy standard usług. PAO będą odczuwać pokusę złamania praw pojedynczego klienta, licząc na duże zyski z tym związane, jednak ze względu na mechanizm reputacji, który mnoży koszty naruszenia praw konkretnego klienta przez liczbę klientów, którzy opuszczą agencję, dowiedziawszy się o takim zajściu, będą się od tego powstrzymywać. Dodatkowo, złamanie praw klienta może narażać na wejście w konflikt z innymi agencjami. Agencjom nie opłaca się naruszać praw klientów.
Teoretycznie relacje między jednostkami nie podlegałyby samowymuszaniu. Ktoś, kto włamuje się do czyjegoś domu, prawdopodobnie nie jest połączony z ofiarą więziami długotrwałej kooperacji, których bałyby się naruszyć, inicjując przemoc. Jednakże w anarchokapitalizmie spory między jednostkami rozwiązywane byłyby przez reprezentujące je agencje, relacje między którymi podlegałyby samowymuszaniu. Ponieważ samowymuszanie działałoby w relacjach jednostka–agencja i agencja–agencja, istniałoby zapośredniczone samowymuszanie w relacjach jednostka–jednostka. Jednostkom nie opłaca się naruszać praw jednostek.
Mechanizm samowymuszania obejmowałoby również sędziów w ich relacjach z jednostkami czy agencjami ochrony – ponieważ sędziowie utrzymywaliby się z długotrwałej partycypacji w rynku opartej na ich reputacji jako sprawiedliwych i kompetentnych, ryzyko łamania zasad kooperacji byłoby wyeliminowane. Jednorazowe złamanie tych zasad powodowałoby przerwanie kooperacji i straty finansowe (możliwość apelacji zaś uniemożliwiałaby oszustwa w sprawach, w których w grę wchodziłyby tak duże pieniądze, że wynagrodzić mogłyby zerwanie kooperacji). Sędziom nie opłaca się oszukiwać.
5. Zakończenie
Teoria anarchokapitalizmu opiera się na przekonaniu, że w tej formie ładu zachęty ekonomiczne skonstruowane byłyby tak, że jednostkom/instytucjom bardziej opłacałoby się realizować kontraktualne uzgodnienia i pokojowo rozstrzygać spory, niż naruszać prawa innych. Raz „zapuszczony” anarchokapitalizm mógłby więc spełniać warunek stabilności – żadnej jednostce nie opłacałoby się zaryzykować działań, które mogłyby doprowadzić do jego rozkładu. Równocześnie mógłby on być libertariański (oparty na zasadzie nieagresji), libertariańskość prawa byłaby bowiem warunkiem współpracy między agencjami ochrony. W połączeniu z faktem, że wiele podmiotów żywi niechęć do stosowania agresji i że z biegiem czasu wytworzyłyby się i utrwaliły normy społeczne potępiające stosowanie przemocy, mamy prawo wierzyć, że agresja stałaby się w takim ładzie nieopłacalna. Wszystko to pozwala wierzyć, że możliwe jest istnienie całkowicie bezpaństwowego ładu, który gwarantowałby jednostkom ich prawo do wolności i własności.
Autor: Stanisław Wójtowicz
Strona autora: stanislawwojtowicz.pl
Link do części 1