Trawnik – przedstawiamy Wam krótki i zabawny tekst dr Krzysztofa Rybińskiego, który w świetny sposób opisuje czym jest biurokracja. Poniższa historyjka pokazuje, że odgórna regulacja jednej małej rzeczy, może doprowadzić do powszechnej regulacji.

W pewnym mieście budowano osiedle. Postawiono piękne czteropiętrowe domy, żłobek, przedszkole, sklep. Na początku nie położono chodników, tylko ubito ziemię. Po kilku tygodniach, gdy mieszkańcy wydeptali ścieżki, w tych wydeptanych miejscach położono chodniki, a w pozostałych posiano piękną zieloną trawę. I mieszkańcy mieli chodniki tam gdzie chcieli, żeby się wygodnie przemieszczali po osiedlu.

W zupełnie innym mieście, też budowano osiedle. Pomimo zgody na maksymalnie cztery piętra w planie zabudowy, deweloper załatwił sobie w urzędzie zgodę na sześć pięter. Protesty okolicznych mieszkańców zostały zignorowane. Domy postawiono tak blisko siebie, że można oglądać telewizję u sąsiada naprzeciwko. Na żłobek, przedszkole i sklep nie starczyło miejsca. Teren pomiędzy blokami należał do gminy, więc urzędnicy musieli podjąć decyzję jak mają zostać ułożone chodniki. I podjęli, w sobie tylko znany sposób. A tam gdzie nie było chodników posiano trawę. Ale ponieważ chodniki położono tam gdzie chcieli urzędnicy, a nie tam gdzie chcieli mieszkańcy, więc ludzie zaczęli sobie chodzić na skróty, wydeptując ścieżki na trawnikach.

To spotkało się z największym oburzeniem urzędników, na posiedzeniach Rady wygłoszono płomienne przemówienia w obronie trawników, opozycja oskarżała rządzących o nieudacznictwo, że nie wiedzą jak położyć chodnik, a rządzący oskarżali opozycję o podjudzanie ludzi do chodzenia na skróty. Ponieważ trawę położono za pieniądze podatników, uchwalono, że nie wolno jej deptać i postawiono napisy „Szanuj zieleń”. Ale to nie pomogło. Więc uchwalono, ze trzeba edukować społeczeństwo, wprowadzono do szkół w dzielnicy obowiązkowy program dla dzieci i młodzieży na temat szanowania zieleni, a ponieważ nie było już wolnych godzin, więc zmniejszono liczbę godzin matematyki i historii. Ale to też nie pomogło. Wtedy postanowiono zaostrzyć sankcje i zatrudniono strażnika do pilnowania trawnika, a w zasadzie trzech strażników na trzy zmiany, bo przecież trawnik za pieniądze podatników zasługuje na całodobowy monitoring.

trawnik

Jednak któregoś dnia jeden z członków Rady zobaczył jak sam strażnik idzie na skróty przez trawnik. Odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Rady, transmitowane na żywo przez Internet i lokalną telewizję, na którym podjęto przełomową i bezprecedensową uchwałę. Dzielnica będzie innowacyjna, zwalniamy strażników i zamontujemy nowoczesny system monitoringu całodobowego, który będzie nagrywał mieszkańców. Ten system będzie połączony z bazą danych w urzędzie i będzie rozpoznawał automatycznie, który mieszkaniec chodzi na skróty, będzie wlepiał automatyczne mandaty w wysokości 200 złotych, które będą wysyłane listem poleconym za 8,50, żeby mieć pewność doręczenia. Koszt systemu oceniono na 2 miliony złotych, zatrudniono też 7 osób do jego obsługi. Osoby te zostały wysłane na szkolenia do Brazylii, Japonii i Australii. Rada była z siebie dumna, dzielnica jest nie tylko innowacyjna, ale ma tez świetnie wyszkolonych ludzi.

Ale okazało się, że system ma wady prawne, ktoś podważył prawną skuteczność takiego mandatu, wieść się rozeszła i mieszkańcy znowu zaczęli chodzić na skróty. Rady zrozumiała, że trzeba podjąć poważniejsze kroki w obronie trawnika. Ten trawnik to są nowe wartości, których trzeba bronić. Dlatego uchwalono, że słowa takie jak „skrót”, „ścieżka”, „ścinka”, „skucha”, „przekątna” i kilka innych to jest mowa nienawiści, i że nie wolno używać tych słów. Uznano, że jak się wypleni te słowa, to ludzie zrozumieją, że teraz obowiązuje nowa kultura – dbania o trawnik – i się dostosują. Dzieci które w szkołach używały słowa „przekątna” były wytykane palcami i stawiane do kąta, w urzędach  za użycie słowa „skrót” wpisywano nagany do akt. W lokalnej prasie przeprowadzono plebiscyt na nową nazwę odcinka który łączy przeciwległe wierzchołki prostokąta. Wygrała propozycja członka Rady „wesoły odcinek”.

Okazało się, że te działania nie przyniosły skutku, ludzie dalej chodzili na skróty. Rada zrozumiała, że to jest problem który przerasta jej kompetencje. Po burzliwych obradach postanowiono dwukrotnie podnieść opłaty za parkowanie i za pozyskane pieniądze zatrudnić światowej sławy konsultanta, który pomoże rozwiązać ten problem. Tak zrobiono. Konsultant przyjechał, dokonał wizji lokalnej, przeprowadził badania na reprezentatywnej losowej próbie mieszkańców, poprowadził kilka grup fokusowych, napisał raport liczący sześćset stron, który potwierdzał, że jest światowej sławy konsultantem, ponieważ nikt z Rady nie zrozumiał, co tam było napisane. Ale nie przyznali się, bo było im wstyd, no i światowej sławy konsultant mógł się obrazić.

W pewien letni poranek szef Rady doznał olśnienia. Zrozumiał na czym polega problem i jak można go rozwiązać. Następnego dnia zaczęto budować trzymetrowy betonowy mur wzdłuż chodników.

Dlaczego coraz częściej mam wrażenie, że wiele spraw w Polsce biegnie według tego schematu myślenia. A przecież może być normalnie.

Autor: dr Krzysztof Rybiński
Tekst ukazał się w Rzeczpospolitej 2 marca 2013 roku.
Źródło na licencji CC: http://www.rybinski.eu/

Nasza ekranizacja powyższej historyjki znajduje się w filmie
Dokąd prowadzi „trzecia droga”? | Interwencjonizm cz. 4